Weselne qui pro quo

Jedyne osoby, o których na pewno wiadomo, że na weselu siedzieć koło siebie powinny, to Pan Młody i Panna Młoda. Usadzenie reszty biesiadników przysporzyć może, co najmniej zawrotu głowy.

Musimy przecież zdawać sobie sprawę, że w grę wchodzą wszystkie drobne nitki chęci i niechęci panujących w danej rodzinie, a żeby tego było mało, do nas należy także przewidzenie wszystkich potencjalnych skłonności i antypatii miedzy osobami dotąd nieznającymi się. Żeby uniknąć sprzeczek czy bardziej czasem uciążliwych "cichych stołów" oraz, oczywiście, urazów i dożywotniej międzyrodzinnej niechęci, radzimy przeczytać nasz mały poradnik.

1. Sprawa zasadnicza: czy w ogóle zajmować się usadzaniem gości? No cóż, jak kto woli. Jeżeli odpowiada nam scenariusz, w którym rozpędzeni goście tratują państwa młodych w celu zajęcia miejsc dla siebie i swojego towarzystwa, to właściwie nie ma powodu odbierać sobie tej przyjemności. Jak to mówią: de gustibus non disputandum est...

2. Nawet, jeśli jednak dla nas jest to scenariusz pociągający a momentami zabarwiony humorystycznie (cóż bardziej zabawnego niż krótkodystansowe biegi w strojach wieczorowych!) to pomyśleć trzeba także i o tym, że zawsze znajdą się osoby, które w wyniku różnych okoliczności w końcu zajmą miejsce, którego z całą pewnością nie chciały zająć, wskutek czego opuszczą przyjęcie znacznie wcześniej, niż planowały.

3. Dla smutasów, którzy gotowi odebrać sobie przyjemność oglądania wielkiego pościgu za miejscami kilka porad, które być może nie tyle pozwolą uniknąć porażki, co raczej ją zminimalizują. Dlaczego porażki nie da się całkowicie wyeliminować? - patrz dwa następne punkty.

4. Nawet przy ustawieniu wydawałoby się idealnym, znajdą się osoby niezadowolone z sąsiedztwa, widoku, nakrycia, odległości do toalety/parkietu/parkingu/kuchni/czy czegokolwiek, do czego mogłyby chcieć podejść, a mają za daleko/blisko.

5. Są osoby, które najzwyczajniej w świecie będzie irytował fakt, że ktoś chce im narzucać miejsce, w którym mają siedzieć. A poza tym, bardzo lubią biegi przez stoły.

6. Nie powinno to oczywiście nikogo do usadzania gości zrażać. Trzeba się raczej psychicznie nastawić na to, że nie wszyscy usadzeni będą entuzjastami lokacji, którą im przeznaczyliśmy. Wtedy można spróbować ich przekonać, co do niekwestionowanych walorów miejsca, które mają zająć. Innymi słowy, zapoznać ich z Osią Podziału.

7. Do wyboru mamy zasadniczo dwie podstawowe Osie Podziału. Pierwsza z nich to oś: My - Tamci.

8. Ta znana i lubiana oś polega na posadzeniu członków dwóch rodzin w dwóch przeciwległych częściach sali. Zalety oczywiste: każdy siedzi wśród "swoich", wytwarza się miły rodzinny klimacik znany z Wigilii, imienin i innych rodzinnych okazji. Opracowane tematy rozmowy, znajome i sprawdzone możliwości spożycia napojów alkoholowych, ogólnie - wiadomo, kto jest, kim. Wady - utrudniona integracja międzyrodzinna, poza tym, po kilku godzinach w tym samym “sosie” może zrobić się nudno.

9. Możliwość druga - podział według osi: Młodzi - Starzy. Polega na analogicznym rozdzieleniu sali na dwie grupy - tym razem jednak kluczem jest wiek gości. Tu także zalet jest sporo: młodzi zazwyczaj szybko się integrują, łatwiej im się porozumieć z rówieśnikami niż z dawno niewidzianą ciotką-emerytką. Pozbawieni towarzystwa "Starych" łatwiej i szybciej się odprężają, a co za tym idzie, lepiej się bawią. “Starzy” także lepiej odnajdują się w towarzystwie, w którym wszyscy mówią normalnym (czyt. nie młodzieżowym) językiem. Wady niestety także są: istnieje ryzyko, że w niektórych częściach sali zapadnie martwa cisza – nieznający się ludzie w podobnym wieku niekoniecznie muszą świetnie się ze sobą porozumiewać, problemem jest także kryterium wieku - czyli kiedy możemy mówić, że ktoś powinien usiąść w "Starej" części sali.

10. Kiedy już zdecydujemy się na główną Oś Podziału, stajemy przed zadaniem najtrudniejszym: formowaniem szyków. Zadanie godne Napoleona, ale aby uniknąć Waterloo, wystarczy pamiętać o kilku prostych zasadach: nie sadzać koło siebie byłych małżonków, teściowych przy zięciach, dewotek i ateistów, komunistów i antykomunistów, a także żadnych innych odwiecznych i naturalnych wrogów. W ten sposób prawdopodobnie unikniemy katastrofy. Dla zapewnienia dobrej zabawy nie warto usadzać abstynentów przy osobach lubiących sporo wypić, osób małomównych z namiętnymi gadułami, oraz osób niemających już na pierwszy rzut oka żadnego wspólnego tematu do rozmowy.

11. I powinno być dobrze. Żeby zwiększyć szanse na powodzenie przedsięwzięcia, niektórzy zapaleńcy wycinają karteczki z nazwiskami gości i próbują na kuchennym stole różnych ustawień i konfiguracji. Nie jest to sposób zły, dla pewności, co do dobrego wyboru można nawet próbować aranżować rozmowy, jakie mogłyby prowadzić między sobą te karteczki, to znaczy oczywiście te osoby, czyli goście na waszym weselu.

12. Ostatecznie można nawet poprosić gości na próbę generalną, na której mogliby sprawdzić, z kim im się dobrze rozmawia, a z kim nie. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że po takiej próbie ochotę na wspólną zabawę mogą stracić goście, Wy, a nawet i te biedne karteczki....

Autor: Aleksandra Kalas-Starowicz

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj