Poszukiwania zaginionej barki... czyli wesele na barce

W środę wybrałyśmy się na krakowski Kazimierz i nad Wisłę w celu znalezienia fajnego miejsca na sesję w następnym tygodniu.

Po wypiciu mrożonej kawy na jednej z barek i ponarzekaniu na rożne sprawy, ruszyłyśmy zwiedzać przycumowane barki. Dwie z nich zupełnie nie odpowiadały charakterowi naszej kolejnej sesji, a dwie prawie spełniały nasze oczekiwania. Prawie jednak robi różnicę...

Ostatecznie wybór padł na barkę Alrina. Niepozorna z zewnątrz, acz klimatyczna, kryje w środku moc niespodzianek. Naprawdę dużą przestrzeń i relaksujący klimat.
Nie dość, że barka okazała się strzałem w dziesiątkę (mimo wstępnej niechęci jednej z nas) to managerka kupiła nas swoją sympatyczną osobowością. Ha! Av na dodatek jest przed ślubem!

Po naszych "ochach" i "achach" ukontentowane efektem pracy, opromienione słońcem i odbite blaskiem Wisły, wsiadłyśmy do naszego czarnego bolida z głowami pełnymi pomysłów...
W międzyczasie jedna z nas do drugiej rzekła:
- Czasem mam nawet dobre pomysły..
- Aha - odpowiedziała druga - nawet częściej niż czasem... Cool

Wzleciałyśmy na wyżyny, a efekty będziecie podziwiać za kilka dni...
Kończąc temat naszych poszukiwań - barka na wesele to naprawdę super sprawa.

Klimat żeglarski, wnętrze lanserskie... Taa, tylko zamiast tortu goście powinni po kilku głębszych ustawić sie w kolejce do kamizelek ratunkowych!

Zanotowałyśmy:
1. sprawdzić ilość kamizelekLaughing
2. sprawdzić szerokość mostków kapitańskich i innych, po 3 toastach...Tongue out


Tekst i zdjęcia: Redakcja abcslubu.pl

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj